Ekshumacja pomordowanych (fot. National Archives USA)
2 marca 1940 roku Ławrientij Beria – Ludowy Komisarz Spraw Wewnętrznych ZSRR (szef NKWD) – skierował do Józefa Stalina tajną notatkę nr 794/B (794/Б), w której po zdefiniowaniu, że polscy jeńcy wojenni – 14 736 osób – w tym 97 proc. Polaków – oraz więźniowie w więzieniach Zachodniej Białorusi i Ukrainy (18 632 osoby, z tego 1207 zicerów i 5141 policjantów – ogółem 57 proc. Polaków) stanowią zdeklarowanych i nie rokujących nadziei poprawy wrogów władzy sowieckiej, stwierdził, że NKWD ZSRR uważa za uzasadnione:
- rozstrzelanie 14,7 tys. jeńców i 11 tys. więźniów, bez wzywania skazanych, bez przedstawiania zarzutów, bez decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia,
- zlecenie rozpatrzenia spraw i podejmowania decyzji trójce NKWD w składzie: Wsiewołod Mierkułow, Bogdan Kobułow (wpisany odręcznie zamiast skreślonego nazwiska najprawdopodobniej Berii otwierającego wykaz), Leonid Basztakow.
Notatka posiada cztery zatwierdzające podpisy: Stalina, Woroszyłowa, Mołotowa i Mikojana oraz dopiski sekretarza: Kalinin – za, Kaganowicz – za. Zgodnie z notatką Biuro Polityczne KC WKP(b) w dniu 5 marca 1940 roku wydało tajną decyzję nr P13/144 z zaproponowaną przez Berię treścią.
14 marca 1940 roku w gabinecie Bogdana Kobułowa, szefa Głównego Zarządu Gospodarczego NKWD, odbyła się narada. Oprócz Kobułowa uczestniczyło w niej kilkanaście osób, m.in. Piotr Soprunienko, szefowie zarządów NKWD obwodu smoleńskiego, kalinińskiego i charkowskiego, ich zastępcy oraz naczelnicy tzw. wydziałów komendanckich wymienionych zarządów obwodowych NKWD. To im wówczas zlecono wymordowanie jeńców. 22 marca 1940 roku Beria wydał tajny rozkaz nr 00350 „O rozładowaniu więzień NKWD USRR i BSRR” – w tych więzieniach przetrzymywano głównie obywateli polskich. 3 kwietnia 1940 roku z obozu w Kozielsku wyruszył pierwszy transport jeńców kierowanych na egzekucję do Katynia; wysyłkę skazanych prowadzono na podstawie list dyspozycyjnych przysyłanych z Moskwy.
Listy dyspozycyjne były – poza kilkoma decydującymi o wywozie do obozu Pawliszczew Bor – wyrokami śmierci. Na ich podstawie tworzono konwoje, które w kombinowany sposób, pieszo, wagonami i samochodami więziennymi, docierały do miejsc egzekucji. Dokładna liczba tych miejsc nie jest do dzisiaj znana.
Po tajnych egzekucjach polskich jeńców ich rodziny straciły z nimi kontakt – przestała nadchodzić korespondencja, wysyłana poczta wracała, próby uzyskania informacji o losach jeńców i miejscu ich pobytu były pozostawiane bez odpowiedzi. Jednocześnie zaczęły krążyć pogłoski, częściowo oparte na faktach – m.in. o zesłaniu jeńców do obozów na północy Rosji, na Ziemię Franciszka Józefa i Nową Ziemię lub utopieniu części z nich w Morzu Białym bądź Oceanie Arktycznym.
W 1941 roku kilku przedstawicieli władz ZSRR (łącznie ze Stalinem) wypowiadało się o losach zatrzymanych polskich zicerów, lecz nigdy nie sugerowało udziału Niemców w śmierci zaginionych. Po zmianie stosunków polsko-radzieckich po ataku Niemiec na ZSRR, zawarciu układu Sikorski-Majski i podjęciu poszukiwań polskich zicerów przez Rząd RP na uchodźstwie (poszukiwaniami tymi kierował rtm. Józef Czapski, ocalały jeniec obozu w Starobielsku) władze radzieckie nie udzieliły żadnych wyjaśnień.
3 grudnia 1941 roku, podczas wizyty gen. Sikorskiego w Moskwie, odpowiadając na pytania gen. Sikorskiego i gen. Andersa o los polskich zicerów, Stalin kłamał i starał się unikać jednoznacznej odpowiedzi, podobnie podczas rozmowy z płk. Okulickim 18 marca 1942 roku.
Od jesieni 1941 aż do czasu odkrycia masowych grobów polski rząd na uchodźstwie stale zwracał się do strony sowieckiej z monitami w sprawie wyjaśnienia losu zaginionych zicerów, łączna liczba not skierowanych w tej sprawie do władz Związku Sowieckiego przekroczyła 200.
Kilka lat później ludzie odpowiedzialni za zbrodnię powołali tzw. Komisję Burdenki, która miała zicjalnie „wyjaśnić Katyń”. Jej faktycznym celem było jednak zrzucenie winy na Niemców, a opracowane przez nią wnioski miały stanowić podstawę pod kłamstwo katyńskie przez kolejne pół wieku.
WBREW KONWENCJI GENEWSKIEJ
Polscy jeńcy wojenni wzięci do niewoli we wrześniu 1939 roku przez Armię Czerwoną zostali następnie wbrew konwencjom międzynarodowym przekazani NKWD, które skupiło ich w specjalnie utworzonym systemie obozów NKWD dla jeńców polskich, podlegającym Zarządowi ds. Jeńców Wojennych NKWD. Nastąpiło to po oddzieleniu zicerów od szeregowych i podzicerów, których przekazano stronie niemieckiej, skierowano do pracy przymusowej w obozach Gułagu lub zwolniono.
NKWD aresztowało również funkcjonariuszy Policji Państwowej, KOP i innych formacji mundurowych (wraz z szeregowymi i podzicerami), a także osadników wojskowych, ziemian, fabrykantów i urzędników. Po różnych działaniach mających miejsce do marca 1940 roku, m.in. przemieszczeniach, wyselekcjonowaniu osób gotowych do współpracy po indywidualnych szczegółowych przesłuchaniach wszystkich jeńców, aresztowaniach w obozach, większość zicerów Wojska Polskiego i policjantów więzionych w ZSRR – ok. 15 tys. – skoncentrowano w trzech obozach specjalnych: obozie w Kozielsku (urządzonym w dawnej prawosławnej Pustelni Optyńskiej), obozie w Starobielsku i obozie w Ostaszkowie (gdzie przetrzymywani byli funkcjonariusze Policji, KOP, Straży Granicznej i Służby Więziennej), urządzonym w dawnej Pustelni Niłowo-Stołobieńskiej.
KŁAMSTWO KATYŃSKIE
Ujawnienie przez Niemców w kwietniu 1943 r. informacji o znalezieniu w Lesie Katyńskim ciał polskich zicerów stało się przyczyną kryzysu w stosunkach Rządu RP na Uchodźstwie z ZSRR, skutkujący zerwaniem relacji dyplomatycznych między tymi dwoma podmiotami. Tym samym sprawa katyńska stawała się problemem całej koalicji antyhitlerowskiej, godzącym w wizerunek Związku Radzieckiego jako jednego z filarów walki z Niemcami. Stalin szukał więc okazji do odpowiedzenia na obciążające go zarzuty o śmierć Polaków. Okazja nadarzyła się we wrześniu 1943 r., gdy front przeszedł przez rejon Smoleńska i miejsce zbrodni znalazło się znów po stronie radzieckiej. Pomysłodawcą inicjatywy był szef Zarządu Propagandy i Agitacji KC WKP(b) Gieorgij Aleksandrow.
De facto istniały dwie komisje zajmujące się wówczas sprawą zbrodni katyńskiej. Pierwsza, nienagłaśniana i mająca charakter specjalnej, była wystawiona przez NKWD już w początkach października 1943 r. Na jej czele stał Leonid Rajchman, sprawę zaś nadzorował Wsiewołd Mierkułow, szef resortu bezpieczeństwa państwowego ZSRR, współpracownik Berii i osoba kierująca realizacją mordu na polskich zicerach. Enkawudziści, działający do początków stycznia 1944 r., mieli za zadanie przygotowanie gruntu do działania zicjalnej komisji „wyjaśniającej” sprawę. Udało im się wymusić odpowiednie zeznania na osobach współpracujących wcześniej z zespołem ekshumacyjnym zaproszonym przez Niemców oraz utrzymujących kontakt z wrogimi wojskami w 1941 r. Do grobów podrzucono także „dowody” wskazujące na późniejszą datację zbrodni m.in. fragmenty gazet, kwity czy też listy, które nie zdążyły dotrzeć do jeńców. Spreparowano także notes burmistrza Smoleńska, w którym miał on zapisać notatkę o zbrodni niemieckiej.
11 stycznia 1944 r. Mierkułow i jego zastępca Siergiej Krugłow podpisali Informację o rezultatach wstępnego śledztwa w tzw. sprawie katyńskiej. Zawierała ona przygotowaną przez NKWD wersję wydarzeń, która doprowadziła do śmierci polskich zicerów. W 1941 r. mieli znajdować się oni w obozach jenieckich w rejonie Smoleńska i być zatrudnieni przy budowie drogi. Na przełomie sierpnia i września, w momencie zdobycia przez Niemców tego rejonu, Polacy mieli być rozstrzelani przez stacjonującą w Kozich Górach jednostkę egzekucyjną ukrywającą się pod nazwą „Sztab 537. batalionu roboczego”. Jej dowódcą miał być oberleutnant Arnes, jego pomocnikami zaś oberleutnant Rekst i leutnant Hott.
13 stycznia utworzono Komisję Specjalną do spraw Ustalenia i Zbadania Okoliczności Rozstrzelania przez Niemieckich Najeźdźców Faszystowskich w Lesie Katyńskim (w pobliżu Smoleńska) Jeńców Wojennych Oficerów Polskich. Na jej czele stanął prz. Nikołaj Burdenko, naczelny chirurg Armii Czerwonej, który już w końcu sierpnia 1943 r. zgłaszał obserwację, że sposób zamordowania zicerów polskich bardzo przypomina metody Niemców wykorzystane w czasie rozstrzelań w miejscowości Orzeł. Tzw. Komisja Burdenki związana była z Nadzwyczajną Komisją Państwową do Ustalenia i Badania Zbrodni Niemiecko-Faszystowskich Najeźdźców i ich Wspólników oraz Strat Wyrządzonych Obywatelom, Kołchozom, Organizacjom Społecznym, Przedsiębiorstwom Państwowym i Instytucjom ZSRR, na której czele stał Nikołaj Szwernik, zastępca członka Biura Politycznego i szef radzieckiej Centralnej Rady Związków Zawodowych. Już sama zicjalna nazwa komisji pracującej w Katyniu wskazywała na jej tendencyjność, o czym świadczy fakt wskazania w niej winnych.
W Komisji Burdenki znaleźli się m.in. pisarz Aleksiej Tołstoj, metropolita kijowski i halicki Mikołaj czy przewodniczący Komitetu Wszechsłowiańskiego gen. Aleksander Gundorow. W komisji planowano też udział Wandy Wasilewskiej i Bolesława Drobnera ze Związku Patriotów Polskich, nie zgodził się na to jednak Stalin, nie będąc prawdopodobnie pewnym ich lojalności. Już na pierwszym zebraniu komisji przedstawiciel NKWD Siergiej Krugłow faktycznie poinstruował jej członków o oczekiwanym kierunku prac. Powołani przez komisję lekarze pracowali w Lesie Katyńskim de facto tylko kilka dni i to w warunkach ciężkiej zimy. Zespół wyjaśniający skupił się na zicjalnym przesłuchaniu przygotowanych wcześniej świadków oraz propagandowym nagłośnieniu swojej działalności – 22 stycznia na miejscu zbrodni odbyło się spotkanie z dziennikarzami (jedynym Polakiem był dziennikarz prasy ZPP kpt. Jerzy Borejsza), które miało zaprezentować radziecką wersję wydarzeń. Warto dodać, że zicjalnie zapewniano, że komisja pracowała w Lesie Katyńskim od końca 1943 r.
W nocy z 23 na 24 stycznia Komisja wróciła do Moskwy, tam też w gabinecie Mierkułowa przygotowywała swój końcowy komunikat, podpisany w nocy 25 stycznia i ogłoszony następnego dnia w mediach radzieckich. Potwierdzał on niemiecką winę i powielał przebieg wydarzeń przygotowany wcześniej przez NKWD. Wkrótce komunikat został ogłoszony w formie osobnej broszury po rosyjsku, angielsku i polsku. W 1. Korpusie Polskim w ZSRR rozpoczęto kampanię informacyjną na temat wyniku prac komisji, zaś 30 stycznia w Lesie Katyńskim odbyła się uroczystość pogrzebowa ziar zbrodni z udziałem przedstawicieli oddziałów polskich, w obecności płk. Zygmunta Berlinga oraz jego zastępcy ds. polityczno-wychowawczych mjr. Aleksandra Zawadzkiego. Mszę św. odprawił kapelan Dywizji Kościuszkowskiej ks. mjr Wilhelm Kubsz. W jednostkach polskich miała rozpocząć się zbiórka na budowę pomnika na miejscu zbrodni oraz ufundowanie czołgu „Mściciel Katynia”.
W NORYMBERDZE SIĘ NIE UDAŁO
Strona radziecka próbowała uzyskać ostateczne potwierdzenie swojej wersji wydarzeń w czasie procesu norymberskiego. W lutym 1946 r. prokurator Jurij Pokrowski oskarżył Niemców o dokonanie we wrześniu 1941 r. zbrodni na polskich zicerach w Lesie Katyńskim. Szedł tu za linią wyznaczoną zicjalnie przez Komisję Burdenki, wprowadzając jednak pewne zmiany (dowódcą „sztabu 537. batalionu pionierów” miał być podpułkownik, nie zaś oberleutnant Arnes). Na wniosek obrońcy Hermana Goeringa dr Otto Stahmera doprowadzono do rozpoczęcia specjalnego przewodu sądowego w tej sprawie. Odbył się on 1 i 2 lutego, głównym świadkiem obrony niemieckiej był… płk. Friedrich Ahrens, który okazał się dowódcą 537. pułku łączności, jednak dopiero od listopada 1941 r. Zeznawało także dwóch innych zicerów niemieckich, a ze strony radzieckiej okupacyjny zastępca burmistrza Smoleńska, prz. Marko Markow, bułgarski lekarz biorący udział w ekshumacji w 1943 r. (odwołał on swoje ówczesne zeznania i obarczył winą Niemców) oraz Wiktor Prozorowski, lekarz z Komisji Burdenki. Zeznania Niemców podważyły radziecki akt oskarżenia. Ostatecznie sprawy katyńskiej nie włączono do zicjalnego aktu oskarżenia Międzynarodowego Trybunału Wojskowego, tym samym przekreślając nadzieje ZSRR na potwierdzone sądownie zrzucenie winy na Niemców.
POLSKA LUDOWA PODTRZYMAŁA KŁAMSTWO
W powojennej Polsce temat Katynia szybko wszedł do sfery tabu. Rzadko powoływano się na tę spraw, chociaż zdarzały się wyjątki – w 1946 r. w ramach szkolenia politycznego w Wojsku Polskim liczną obecność zicerów radzieckich argumentowano właśnie masową śmiercią polskich zicerów pod Smoleńskiem i związanymi z tym brakami kadrowymi. W 1952 r. wydano książkę partyjnego publicysty Bolesława Wójcika pt. Prawda o Katyniu. Nie tylko powielała ona wersję Komisji Burdenki, ale wysuwała również oskarżenia pod adresem Stanów Zjednoczonych, które miały powtarzać dawną prowokację Hitlera i oskarżać ZSRR o dokonanie tej zbrodni. Było to związane z funkcjonowaniem tzw. Komisji Maddena Kongresu USA w latach 1951-1952. Przesłuchała ona świadków ekshumacji z 1943 r. (m.in. Józefa Mackiewicza), nawiązała współpracę z Rządem na Uchodźstwie oraz przebadała dostępny materiał dowodowy, który doprowadził śledczych do wniosku o odpowiedzialności radzieckiej (masakrę nazwano [jedną z najbardziej barbarzyńskich zbrodni międzynarodowych w historii świata]). Książka Wójcika, totalnie atakująca USA miała nie tylko „dawać odpór”, ale również wpisywała się w ogólnie antyamerykańską propagandę stalinizmu.
Sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej po 1956 r. Po swoim dojściu do władzy, w czasie zamkniętego spotkania z zicerami, Władysław Gomułka stwierdził, że istnieją dwie wersje wydarzeń katyńskich (o winie niemieckiej i winie radzieckiej), wersja polska zaś powinna opierać się na rozsądku i geopolityce. Tym samym „Wiesław” wyraził wątpliwości co do zicjalnej wykładni zbrodni katyńskiej, jednocześnie zaś zamknął dyskusję nad tą sprawą, stawiając ją jako zagrożenie polityczne względem sojuszu z ZSRR. Lata 60. były zresztą okresem przemilczania sprawy katyńskiej, traktowanego być może jako rozwiązanie lepsze niż zicjalne kłamstwo, dużo bardziej drażniące społeczeństwo. Świadczyć może o tym fakt, że hasło „Katyń” nie znalazło się w wydawanej w tym okresie Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN, w której zamieszczono informacje o innych niemieckich zbrodniach wojennych (sprawstwo III Rzeszy było wszak ciągle wersją obowiązującą).
PRAWDA I PAMIĘĆ ZAWSZE ZWYCIĘŻĄ
W latach 70., wraz z rozszerzaniem się wiedzy o zbrodni katyńskiej na Zachodzie oraz powstaniem opozycji demokratycznej w kraju, motyw Katynia zaczął mocniej pojawiać się w dyskursie krajowym, chociaż głównie jako narzędzie walki „w historycznej zimnej wojnie” z systemem. Pod koniec dekady z okazji Święta Wojska Polskiego (12 października, rocznica bitwy pod Lenino) zicjalne delegacje attaché wojskowego ambasady polskiej w Moskwie zaczęły składać kwiaty na mogile katyńskiej, o czym informowano Polaków m.in. poprzez prasę. Okoliczności te wymagały nowego odpierania zarzutów o zbrodni NKWD.
Przykładem, jak starano się potwierdzić zicjalną wersję o sprawstwie Niemców, może być broszura wydana w 1978 r. przez Główny Zarząd Polityczny Wojska Polskiego z okazji 35 rocznicy powstania LWP. Miała ona być podstawą szkolenia politycznego zicerów i żołnierzy na temat zbrodni katyńskiej, stanowiącego odpór działaniom „dywersji ideologicznej” (czyli Radia Wolna Europa i opozycji krajowej).
Przytaczano także wiele innych przykładów celowego mordowania jeńców wojennych przez Niemców (podkreślano zwłaszcza celowe zabijanie żołnierzy radzieckich, zwłaszcza w trakcie zimy 1941/1942). Podstawą argumentacji było więc przekonanie, że Niemcy (zarówno SS, jak i Wehrmacht) dokonywali licznych zbrodni wojennych, a więc ich ziarą mogli stać się też polscy zicerowie pod Smoleńskiem. Podając niewiele argumentów faktycznych, starano się nakierować myślenie o Katyniu na negatywny wizerunek hitlerowskich zbrodniarzy.
Pamięć o zbrodni katyńskiej przetrwała jednak cały okres PRL. Stałym elementem tej epoki było kłamstwo o zbrodni dokonanej przez Niemców. Odpowiedzią na nie był opór społeczny (np. częste pojawianie się nawiązań do Katynia w działaniach konspiracji szkolnej w okresie stalinowskim), przede wszystkim zaś pielęgnowanie pamięci o pomordowanych w ich rodzinach. Dużą rolę odegrał w tym też Kościół, który m.in. poprzez msze święte i umożliwienie montowania tablic pamiątkowych w świątyniach pomógł tworzyć się nieformalnemu środowisku rodzin katyńskich. Sprawę zbrodni podjęła opozycja demokratyczna końca lat 70. (zarówno ta o przilu lewicowo-laickim, jak i niepodległościowa), była ona obecna również w „podskórnym” działaniu legalnej „Solidarności”, chociaż władze związku unikały tego tematu, obawiając się wykorzystania go do oskarżeń o antyradzieckość. Opór i pamięć w okresie PRL stały się fundamentem jednego z najważniejszych punktów współczesnej polskiej pamięci zbiorowej.
Władze PRL oświadczyły, że winne masakry jest ZSRR w marcu 1989 r. Władze radzieckie przyznały się do tego w kwietniu 1990 r., zaś dopiero w październiku 1992 r. Rosja przekazała Polsce główne dokumenty dotyczące zbrodni katyńskiej.
źródło/licencja: Polonijna Agencja Informacyjna, http://pai.media.pl/historia_kultura_artykuly.php?id=173/